Berdyczów w opowieści polskich pisarek
Autorki książki „Kresy. Ars moriendi” zabierają czytelników w podróż do świata, którego już nie ma. W reporterski sposób przedstawiają historię Kresów i ich mieszkańców, a także miejsca, w których żyli. Jednym z nich jest Berdyczów.
Na publikację składa się osiem opowieści, z których wyłania się obraz dawnych polskich Kresów. Anna Smółka i Agnieszka Rybak podróżują śladami: Wiktora Baworowskiego, lwowskiego ekscentrycznego fundatora zapomnianej kolekcji książek i dzieł sztuki ustępującej wielkością tylko zbiorom Ossolineum; Edwarda Woyniłłowicza, stawiającego opór rusyfikacji ziemianina z okolic Mińska, społecznika, który ma szansę zostać pierwszym świętym niepodległej Białorusi; braci Narutowiczów – Gabriela, pierwszego prezydenta Polski po 1918 roku, i Stanisława, który opowiedział się po stronie niepodległej Litwy, obaj zginęli tragicznie; braci Orłowskich z Berdyczowa, ofiar „operacji polskiej” NKWD, i rodziny Oziewiczów, która uparła się zostać w swoim domu pod Mołodecznem po II wojnie światowej. Autorki są na tropie zagadki śmierci rodziny Skirmuntów z Polesie i poszukują szczątków bohaterów ekshumowanych potajemnie z Cmentarza Orląt Lwowskich. Dalej
Kronika miejska
Nowi berdyczowianie przyszli na świat
W pierwszą noc 2021 roku w Berdyczowie urodziło się sześcioro dzieci. Najmłodszym
mieszkańcom miasta i ich rodzicom gratulacje złożył mer miasta wraz z zastępcami. Ze względu
na obostrzenia sanitarno-epidemiologiczne prezenty i gratulacje zostały przekazane za
pośrednictwem lekarza naczelnego miasta Larysy Babikowej.
Dalej
Pani doktor
Pod koniec roku 2020 w Berdyczowie nasiliła się epidemia COVID-19. 24 października zmarła moja pierwsza znajoma. Niedługo później jeszcze jeden kolega z pracy. Wirus zaczął być widoczny. Dotknął i moją rodzinę. Mój wujek, mający 85 lat, poszedł do szpitala wojskowego (jest kombatantem), żeby podleczyć chorobę serca. Po kilku dniach zaczął gorączkować i badanie wykazało, że choruje na koronawirusa. Walczył z chorobą przez dwa tygodnie i wyleczył się, ale był tak wyczerpany, że nie mógł wstać z łóżka o własnych siłach. Jego żona, a moja ciocia, zabrała go ze szpitala do domu prawie bez sił. Zaopiekowała się nim lekarka rodzinna Olga Sączkowska, która przywróciła go do życia. Wujek nie umarł, chociaż był bardzo osłabiony po chorobie. Pomału zaczął wracać do zdrowia. Dalej
Berdyczów w opowieści polskich pisarek
Autorki książki „Kresy. Ars moriendi” zabierają czytelników w podróż do świata, którego już nie ma. W reporterski sposób przedstawiają historię Kresów i ich mieszkańców, a także miejsca, w których żyli. Jednym z nich jest Berdyczów.
Na publikację składa się osiem opowieści, z których wyłania się obraz dawnych polskich Kresów. Anna Smółka i Agnieszka Rybak podróżują śladami: Wiktora Baworowskiego, lwowskiego ekscentrycznego fundatora zapomnianej kolekcji książek i dzieł sztuki ustępującej wielkością tylko zbiorom Ossolineum; Edwarda Woyniłłowicza, stawiającego opór rusyfikacji ziemianina z okolic Mińska, społecznika, który ma szansę zostać pierwszym świętym niepodległej Białorusi; braci Narutowiczów – Gabriela, pierwszego prezydenta Polski po 1918 roku, i Stanisława, który opowiedział się po stronie niepodległej Litwy, obaj zginęli tragicznie; braci Orłowskich z Berdyczowa, ofiar „operacji polskiej” NKWD, i rodziny Oziewiczów, która uparła się zostać w swoim domu pod Mołodecznem po II wojnie światowej. Autorki są na tropie zagadki śmierci rodziny Skirmuntów z Polesie i poszukują szczątków bohaterów ekshumowanych potajemnie z Cmentarza Orląt Lwowskich. Dalej
Dostosowanie do nowych realiów
Dzięki zastosowaniu restrykcyjnych środków ostrożności Sobotnia Szkoła Nauczania Języka Polskiego, Historii i Kultury w Berdyczowie jest bezpieczna.
Już od ponad roku żyjemy w warunkach pandemii COVID-19. Po raz pierwszy w życiu zetknęliśmy z tak długo obowiązującymi obostrzeniami, które uniemożliwiły nam normalną pracę. Jednak czas nie stoi w miejscu, a dzieci i młodzież potrzebują wychowania i wiedzy. Dlatego postanowiliśmy nie zamykać naszej Sobotniej Polskiej Szkoły i kontynuować naukę. Wszak podstawowym celem Berdyczowskiego Oddziału ZPU jest stworzenie w Berdyczowie warunków do upowszechnienia znajomości języka polskiego, do odrodzenia i krzewienia polskiej kultury i obyczajów oraz odrodzenia narodowego mieszkańców pochodzenia polskiego. Dalej
Cudowne ozdrowienie 98-latki
W wyniku podawania leków, ale głównie dzięki niezwykłej determinacji bliskich i ich żarliwym modlitwom zakażona koronawirusem staruszka wróciła do zdrowia. Czy starsze osoby na Ukrainie w obliczu pandemii COVID-19 mogą liczyć tylko na szczęście?
Emilia Biłozir jest już na emeryturze, jednak od dawna chętnie pracuje społecznie w księgarni katolickiej przy klasztorze karmelitów bosych w Berdyczowie. W tej pracy pomaga jej mąż Eduard. Sklep jest bardzo popularny wśród wiernych, w tym licznych pielgrzymów, ponieważ może się pochwalić rozmaitością nowinek książkowych, dewocjonaliów, obrazów itd. Dalej
Historia osiedla Słobodyszcze
Niegdyś tętniąca życiem miejscowość dziś z powodu migracji mieszkańców powoli pustoszeje. Na kartach historii przetrwa jako miejsce zawarcia traktatu słobodyszczewskiego.
Wieś Słobodyszcze leży po obu brzegach rzeki Hniłopiat’, 24 kilometry na północny zachód od Berdyczowa. Niedaleko znaleziono pozostałości osad z epoki neolitu, brązu, okresu skifskiego, kultury czerniachowskiej oraz czasów Rusi Kijowskiej. Dalej
Mozaika w PDF
Numer 4 (143)
Numer 4 (143) Mozaiki Berdyczowskiej dostępny po pobrania w formacie PDF.
Pobierz (11,9 MB)
List pełnomocnika rządu do spraw Polonii i Polaków za granicą
do organizacji Polonijnych oraz Polaków za granicą
Zwracam się do Państwa w związku z ogłoszonym dziś konkursem „Polonia i Polacy za Granicą 2021”. O dotacje mogą ubiegać się organizacje pozarządowe takie jak m.in. fundacje i stowarzyszenia oraz inne podmioty, w tym podmioty kościelne zarejestrowane w Polsce, które zaangażowane są we wsparcie naszych Rodaków na całym świecie.
Chciałabym podkreślić, że niezwykle istotne są Państwa działania na rzecz utrzymania polskości, znajomości języka polskiego, promowania polskiej kultury, historii i tradycji. Polska Wam za to dziękuje! Przyznawane przez państwo polskie dotacje są przeznaczone na wspieranie Państwa działań skierowanych do polskich dzieci, młodzieży i dorosłych. Dalej
Głód 1933
W listopadzie naród ukraiński obchodzi smutną i tragiczną datę — rocznicę Wielkiego Głodu lat 1932‑1934. Jest to zjawisko, które jeszcze nie do końca zostało zbadane przez uczonych — historyków, bo wiele białych plam istnieje wokół tych strasznych wydarzeń, stworzonych sztucznie przez władze sowieckie. Mieszkańcy ukraińskich wsi, a mówiąc prościej chłopi — rolnicy ucierpieli najwięcej w tych czasach i o tym teraz wiadomo każdemu obywatelowi Ukrainy, chociaż i spotykają się jeszcze inne opinie, wygłaszane przez posiadaczy umysłów, nasączonych propagandą komunistyczną. W swoim artykule przekażę tylko opowieści zwykłych ludzi, jacy jeszcze pamiętają te czasy z własnego doświadczenia albo z doświadczenia swoich rodziców.
Opowiada pani Leonora Gorecka (z Jaworskich), 1930 roku urodzenia, mieszkanka Berdyczowa:
— Moi rodzice mieszkali na wsi w rejonie Czudnowskim, już nie pamiętam nazwy. Posiadali duże gospodarstwo, żyli w dostatku. Byłam drugim dzieckiem w rodzinie. Wtedy właśnie wypełniłam tylko jeden rok. Tato i mama zostali zaproszeni na wesele. W czasie uczty im ktoś powiedział, że za nimi przyszli i czekają na nich w domu. Rodzice, niedługo dumając, zabrali mnie i brata, który był starszy o dwa lata, i uciekli do Berdyczowa. Uciekli w czym stali, bez żadnych rzeczy. W Berdyczowie mieszkaliśmy w wynajmowanym dwopokojowym mieszkaniu. Od głodnej śmierci nas uratowało to, że tata poszedł pracować na koleję jako ciężarnik. Tam grużono do wagonów zboże, i można było pocichu garść ziaren wynieść wieczorem do domu, chowając ją w bucie czy kieszeni. Z tej niewilkiej garści mama potrafiała ugotować jakąś zupę, albo kaszę. Ojciec stał świadkiem tego, jak w te straszne głodne lata z Ukrainy wagonami było wywożono zboże do Rosji. A tu ludzie umierali z głodu. Po wszystkich drogach walały się trupy spuchniętych od głodu ludzi, którzy starali się uratować w miastach, ale do miast nie stało im siły dotrzeć. We wsiach prowadzono „prodrazwiorstkę”, a po prostu był to rabunek rolników, celem jakiego było zagnać ich do kołchozów. Nasza rodzina przetrwała w czasie głodu jeszcze dzięki temu, że brat ojca mieszkał w Leningradzie, a tam głodu nie było. Stryj wysyłał nam paczki. A mama wymieniła swój ślubny pierścień na żywność. Z tych tragicznych okoliczności skorzystało się dużo nieuczciwych osób, którzy za bezceń skupowywali u głodnych ludzi złoto. Wtedy za bochem chleba można było dostać kosztowny pierścień lub inne drogie klejknoty ze złota. Dalej