Mozaika Berdyczowska

Losy Polaków Berdyczowa

Krzysztof Orłowski

Krzysztof Orłowski zajmuje się badaniem losów swojej rodziny, która dzisiaj mieszka w Polsce, Ukrainie, Stanach Zjednoczonych, Rosji i innych krajach świata. Badania wykazały, że wielka część krewnych po rewolucji październikowej znalazła się po drugiej stronie Zbrucza, w Berdyczowie, Żytomierzu, Kijowie, Andruszówce i innych miejscowościach Ukrainy. Życiorysy poszczególnych członków rodziny zostały odtworzone na podstawie odnalezionych przez pana Krzysztofa dokumentów. Dzisiaj chcemy zaprezentować jeden z życiorysów licznej rodziny Orłowskich.

Jeden z wielu lub Polak, który stał się Rosjaninem
O człowieku tym dzisiaj mało kto pamięta, ponieważ czas zaciera pamięć – biegnie szybko naprzód nie dając ludziom szansy spełnić swoje marzenia. Tak było i w życiu Bolesława, który przyszedł na świat w polskiej rodzinie, jednak zakończył swoje życie już nie jako Polak, ale jako Rosjanin. Życiorys Bolesława Orłowskiego zaczyna się od jego przyjścia na świat w dniu 29 kwietnia 1923 roku w malowniczej podolskiej wsi Uładówka.

Jego matką była Wiktoria Jaśkiewicz, córka Bolesława i Antoniny z Szepelskich, a ojcem Bolesław Orłowski, syn Antoniego i Antoniny z Bajerskich. Niedługo po jego narodzinach rodzina przeniosła się do Berdyczowa i zamieszkała w tym mieście. Trzeba było jednak szukać środków do życia i dlatego ojciec Bolesława wyjechał do Donbasu a wraz z nim podążyła żona z małym synkiem Bolesławem. Osiedlili się niedaleko Kramatorska, gdzie Ojciec znalazł pracę księgowego w jednym z nowostworzonych sowchozów.

W rodzinie z dawnych czasów zostało trochę złota, czego ojciec nie zgłosił władzom, które kategorycznie żądały oddania wszelkich kosztowności i posiadanych przez obywateli dewiz państwu. Któregoś dnia wygadał się przy wódce komuś, że to złoto ma. Wiadomość została usłużnie przekazana władzom, po czym Bolesław Orłowski został aresztowany przez NKWD i stracony między rokiem 1931 a 1934. Jego żona, Wiktoria z domu Jaśkiewicz została z dwojgiem małych dzieci bez środków do życia, bowiem złoto zabrało NKWD. Załamała się psychicznie i popełniła samobójstwo rzuciwszy się pod samochód.

Osieroconych synów przygarnęła siostra ojca — Maria Rzeczkowska, która przez jakiś czas opiekowała się sierotami. Dziś nie wiadomo gdzie dorastali ci chłopcy – czy w domu dziecka czy w domach licznej rodziny. Lecz można sobie wyobrazić, co przyszło przeżyć tym osieroconym dzieciom w te trudne dla Ukrainy czasy.

Kiedy rozpoczęła się II wojna światowa, Bolesław na ochotnika zgłasza się do wojska. Miał wtedy 18 lat. Podczas działań wojennych został ciężko ranny w szyję i czasowo stracił głos. Kiedy spisywano jego dane personalne z książeczki wojskowej, która była mocno splamiona krwią, można było tylko odczytać Orłow... B.B. Dlatego jego dane zapisano jako «Boris Borisowicz Orłow». Sam zainteresowany, będąc w szoku, nie mogąc mówić (miał wybite wszystkie zęby i był ranny w gardło), nie był w stanie tego sprostować. Później już tego nie zmieniał. Przyjął obywatelstwo rosyjskie.

Być może, że zmiana nazwiska i obywatelstwa nie była przypadkiem, a świadomym aktem woli z jemu tylko wiadomych powodów. O tych sprawach nie chciał rozmawiać nawet z własnym synem – Anatolem. Do końca życia nie odzyskał pełnej równowagi psychicznej, na której zaważyło trudne dzieciństwo (tragiczna śmierć rodziców) i odniesione rany, zatem i sprostowanie nazwiska na polskie, w tych ciężkich sowieckich czasach, przestało być dla niego najważniejsze. Później w 1944 roku udał się do Moskwy. Lecz nie zatrzymał się tam na długo. Przyjechał do Kijowa i pracował jako kierowca. Potem wrócił do Berdyczowa, gdzie także znalazł pracę kierowcy. Zapoznał się ze swoją pierwszą żoną Klementyną z Rutkowskich c. Wincentego. Ożenił się z nią. Urodziło się im czworo dzieci: córeczka i trzech synów. Córeczka nie żyła długo, zmarła w 1947 roku, a synowie przeżyli i wyrośli na dorosłych mężczyzn. Potem założyli własne rodziny, jednak nie jako Orłowscy, ale jak ich ojciec Orłowy. Jego żona Klementyna, urodzona około roku 1927, była dobrą szwaczką i pracowała w atelier. Niestety małżeństwo to rozpadło się. Przyczyną były nieustające problemy z jego zdrowiem psychicznym, oraz niezwykła zazdrość o żonę, która nie mogła nawet porozmawiać z innym mężczyzną.

Bolesław po roku 1954, po rozwodzie, pojechał na Daleki Wschód Rosji. Tam związał się z kobietą mającą już swoje dzieci. Ponoć miał z nią również swoje potomstwo, o którym nigdy nie chciał mówić. Właśnie tam, na Dalekim Wschodzie, Boris Borisowicz Orłow wpada lub też rzuca się pod koła pociągu. Nie jest do końca jasne czy to był tylko wypadek, czy próba samobójstwa. W wyniku wypadku nie zginął, ale stracił obie nogi. Jedną amputowano mu poniżej kolana, a drugą – prawą – powyżej kolana. Po wyjściu ze szpitala nie zastał już w domu ani drugiej żony, ani dzieci. Wyglądało na to, że kaleka nie był już potrzebny tej kobiecie, a być może, że na ucieczce zaważyły również inne względy. Niewiadomo czy ich poszukiwał. Później poruszał się o kulach i bardzo sprawnie na wózku.

Powrócił na Ukrainę, gdzie związał się z nieznaną kobietą, z którą miał dwie córki Walentynę i Halinę. Zamieszkał z trzecią żoną w jednej ze wsi w obwodzie Winnickim.

Bolesław był silnym człowiekiem, był introwertykiem. Słuchając opowieści jego syna Anatola o nim, odnosi się wrażenie jakby w duszy tego człowieka kłębiły się bardzo silne emocje, z którymi próbował radzić sobie sam, na przeróżne, sobie tylko znane sposoby. Lubił towarzystwo innych ludzi, nie bał się powiedzieć «prawdę w oczy». Był odważny i porywczy. Żadnej z tych cech nie zatracił nawet wówczas, gdy stracił obie nogi. Pewnego razu potrafił zrobić uwagę mężczyźnie, którego cała pierś była obwieszona medalami, który nimi się chwalił, a nie powąchał nawet prochu.

W młodości przed kalectwem był mężczyzną wysokim i bardzo przystojnym, tak przedstawia go jedyne zachowane zdjęcie. W ostatnich latach swojego życia bardzo dużo pił. Boris Borisowicz pomimo ciężkiego kalectwa przyjeżdżał do syna Anatola do Berdyczowa, ale wizyty te były krótkie. Bywało, że Anatol poszedł do miasta, a kiedy wrócił, to ojca już nie było, choć nie wspominał o wyjeździe. Później na pytanie: czemu tak nieoczekiwanie wyjechał — odmawiał odpowiedzi. Anatol twierdzi, że nie pozwalał ojcu pić i to było przyczyną krótkich wizyt.

Według Anatola, bywał on we wsi w obwodzie Winnickim u swego ojca i jego trzeciej żony, ale teraz nie pamięta jaka to była wieś, gdzie żył i umarł jego ojciec. Wieś ta miała być oddalona od Winnicy o jakieś 50 km na południe. Kiedy miał tam być ostatni raz, zastał w domu swego ojca obcych ludzi, którzy nie wpuścili go do środka. Od nich dowiedział się, że ojciec umarł, a jego rodzina wyprowadziła się w nieznanym kierunku. Boris Borisowicz Orłow zmarł w roku 1995. Zachowały się dwa jego zdjęcia: Bolesława jako chłopca i już dorosłego z pierwszą żoną i ich dziećmi.

Krzysztof Orłowski, Warszawa

Podziel się linkiem:

Komentarze

Helena Wojciechowska

13:38

1 kwietnia 2015 r.

Poczta autora

Witam. Zaintrygowały mnie informacje o losach Polaków z Berdyczowa opisanych przez Pana, a zwłaszcza zbieżność (przypadkowa?) nazwisk. Mój dziadek Wincenty Rutkowski urodził się i mieszkał w Berdyczowie, pracował w cukrowni - był kowalem. Jego rodzice to Franciszek i Paulina, o pozostałych członkach rodziny Rutkowskich nic mi nie wiadomo. Mój dziadek miał żonę Janinę z Romanowskich, 4 synów i 2 córki, jedna z nich Leokadia, to moja matka. Po 2. wojnie wyjechali do Polski, mieszkali na Dolnym Śląsku. Jeśli ma Pan inne informacje o Rutkowskich z Berdyczowa, to bardzo proszę o kontakt. Pozdrawiam

Krzysztof Orłowski

15:47

11 marca 2018 r.

Poczta autora

Szanowna Pani, o Rutkowskich nic nie wiem poza tym co napisałem. Stryjenka jeszcze niedawno żyła ale nie doczekałem się obszerniejszych wyjaśnień o jej pochodzeniu. Wszelako istnieją pewne szanse na odnalezienie Pani, być może naszych Rutkowskich. Proszę o Pani numer telefonu, będzie prościej. Mój numer to : 604 634 752. Z poważaniem, Krzysztof Bohdan Orłowski

Monika Sujczyńska

21:11

13 lutego 2023 r.

Poczta autora

Urodzona w Kijowie ~1890 Anzelmina "Misia", córka Cezarego Hryniewieckiego i Kamili z domu Grosse, dentystka, wyszła za mąż za Michała Orłowskiego, dyrektora banku w Berdyczowie. Prowadziła tam własny gabinet dentystyczny. Była chyba pierwszą kobietą w mojej rodzinie, która miała zawód. Istnieje dokument cytowany w Internecie, że w 1916 w Berdyczowie wpłaciła 46 rubli na konto Polskiego Towarzystwa Pomocy Ofiarom Wojny Rosyjsko-Niemieckiej. Być może dowiedziała się wtedy o śmierci na polu bitwy Stanisława Łuckiewicza, który służył w carskim wojsku, męża ciotki Jadwigi. Anzelmina i jej mąż pozostali w Berdyczowie po Rewolucji, choć większość rodziny jej matki wyjechała do Polski. W 1936 roku zostali wysłani do łagru na Wyspach Sołowieckich i wszelki słuch o nich zaginął.

Krzysztof Orłowski

15:49

9 kwietnia 2023 r.

Poczta autora

Szanowna Pani Moniko, Tak, spotkałem się gdzieś z wiadomością o tym małżeństwie. Musiałbym poszukać gdzie. Miło mi, że jest jakaś wiadomość o tej rodzinie współcześnie. Proszę o kontakt telefoniczny. 604 634 752. Z poważaniem, Krzysztof B. Orłowski

Публікація висловлює лише думки автора/авторів
і не може ототожноватися з офіційною позицією Канцелярії Голови Ради Міністрів

Polska Platforma Medialna
 

Numery

Яндекс.Метрика