Co łączy Polaków
Panuje opinia, że Polacy są podzieleni, że toczą jałowe spory, że trudno im się dogadać. A w rezultacie traci na tym całe społeczeństwo i kraj. Istotnie, od dłuższego okresu mamy wyraźną linię podziału w dwóch co najmniej sprawach: katastrofy smoleńskiej i oceny obecnego rządu koalicyjnego PO-PSL na czele z premierem Donaldem Tuskiem.
Co do Smoleńska sprawa wydaje się jasna. W dniu planowanych uroczystości katyńskich 10 kwietnia 2010 roku z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku panowały bardzo złe warunki atmosferyczne. Samolot z pasażerami nie powinien w ogóle wystartować z Warszawy, a tym bardziej lądować w bardzo gęstej mgle i przy minimalnej widoczności. A jednak taką próbę podjęto i mimo starań załogi doprowadziło to do katastrofy.
Mówią o tym drobiazgowo oddzielne raporty komisji polskiej i rosyjskiej. Ale spora grupa osób skupionych wokół prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i posła Antoniego Macierewicza kwestionuje te ustalenia, prowadzi własne śledztwo i podtrzymuje tezę, że to mógł być zamach, doszło do wybuchu na pokładzie i zamordowano 96 osób, o co oskarżają polskie władzę, a także rosyjskie. I na tym tle utrzymują się rozdźwięki, które dzielą Polaków.
Jak i to, czy Donald Tusk jest premierem sprawnym i na swoim miejscu, czy też — jak twierdzi PiS — już się wypalił, nie ma wizji rozwojowej Polski, a zatem powinien natychmiast odejść. I to nieustannie zaprząta uwagę licznych polityków, a w ślad za nimi Polaków.
Nie będę jednak dalej ciągnął tych rozważań, bo nie zapowiada się, by kłótnie i spory wokół nich szybko wygasły. Wskażę natomiast kilka spraw, które łączą Polaków. Otóż jak Smoleńsk ich dzieli, tak zbrodnia katyńska ich łączy. Od lat. I to dosłownie wszystkich.
Polaków połączyły też przygotowania do EURO-2012 i sam przebieg turnieju, nie rezultat drużyny narodowej. Polacy pokazali, że są dobrymi organizatorami, umieją przyjąć gości zza granicy, stworzyć przyjazną atmosferę i wspólnie świetnie się bawić. Takie wielkie wyzwania i idee są nam potrzebne i jutro. Tymczasem Polacy pilnie śledzą i trzymają kciuki za to, by zaplanowane wcześniej — a nie ukończone przed turniejem — inwestycje drogowe i na kolei doprowadzone zostały szczęśliwie do końca, a nowe zaczęte. Bo to odczuje każdy.
Dotyczy to również innych inwestycji zaplanowanych przez rząd. I wzrostu dochodu narodowego o 2,2% w 2013 r., a to mimo utrzymującego się kryzysu. Pozytywnie przyjmowane są również ułatwienia w stosunku do małych i średnich przedsiębiorstw: z zakresu obciążeń finansowych i VAT, zmniejszenia kontroli, uproszczenia sprawozdawczości i tp. Rozwiązania te są przyjmowane z uznaniem, bo przyczyniają się do tworzenia nowych miejsc pracy, a więc zmniejszenia bezrobocia i emigracji zarobkowej.
Polacy, nawet z ław opozycji, dobrze życzą Tuskowi i jego ekipie w batalii o wysokie dotacje dla Polski z budżetu Unii Europejskiej na lata 2014-2020. Może to być nawet 300 miliardów złotych (po przeliczeniu z euro), a zarazem z dopłatami dla rolników nawet 400 miliardów. Oczywiście, o ile nie nastąpią cięcia i oszczędności, czego domagają się głównie Brytyjczycy, a przed czym się bronimy. Im te dotacje będą wyższe — tym szanse dla Polski lepsze. Stąd to powszechne kibicowanie rządzącym. Powszechnie też Polacy akceptują decyzję rządu i Sejmu o przedłużeniu urlopów macierzyńskich, nazywanych teraz rodzinnymi (bo dla matki i ojca) z 24 tygodni do 12 miesięcy.
Wielkim orędownikiem pojednania Polaków i jednania się wokół Wyżnych spraw narodowych jest prezydent Bronisław Komorowski Stara się on rozmawiać ze wszystkimi środowiskami, także mu nieprzychylnymi (jeśli przyjmują jego zaproszenie), bo wychodzi z założenia, że nikt z obywateli nie chce zła dla Polski, a odwrotnie — dobra, tylko pojmują to po swojemu, a zatem trzeba się spotykać, rozmawiać i dochodzić do porozumienia. Prezydent — po przykrych doświadczeniach z minionego roku — zaproponował wspólnie obchody Święta Niepodległości 11 listopada. I to nie ponuro, tylko radośnie i kolorowo. Sam stanął w Warszawie na czele potężnego pochodu Razem dla Niepodległej. Narodowcy, zwolennicy lewicy i niektóre inne ugrupowania nie podchwyciły jednak tej idei. Poszli oni oddzielnie. Doszło do awantur. W innych miastach Polski święto obchodzono wspólnie, z dumą, bez incydentów i w pogodzie ducha. Pomysł prezydenta w sumie więc chwycił i ma szanse rozkwitu w przyszłości. Polak z Polakiem winni być razem.
O wyciszenie kłótni i o współpracę do polityków apelują liczni hierarchowie Kościoła katolickiego.
I na koniec pragnę zaznaczyć, że przeciętni Polacy zgodnie życzą jak najlepiej około 20 milionów rodaków za granicą. Życzą całej Polonii i Polakom na Wschodzie, by po zawirowaniach, jakie powstały w tym roku po przejęciu z Senatu przez MSZ w całości wspomagania finansowego wychodźstwa, wszystko szybko wróciło do normy. I żeby nie doszło do uszczerbku w dotychczasowym dorobku organizacji i instytucji oraz mediów polonijnych, a przeciwnie — nastąpiło ożywienie w ich pracy w krajach pobytu (także na Ukrainie) i w kontaktach z Macierzą.
Polacy są w dzisiejszych czasach dość zamknięci w sobie i wokół spraw najbliższej rodziny, znajdują się w ciągłym biegu, śpieszą się, choć nie zawsze wiedzą dokąd i dlaczego. A jednak myślą także w kategoriach ogólnych — narodu i państwa, co na paru tylko przykładach starałem się ukazać. A to znaczy, że Polacy potrafią tworzyć braterską współpracę. Ku ogólnemu dobru.
Eugeniusz Jabłoński, Warszawa