Coraz większa aktywność ukraińskich Polaków
Rozmowa z Krzysztofem Świderkiem, konsulem generalnym RP w Winnicy
Pański okręg konsularny — obwody winnicki, żytomierski i chmielnicki — znany jest z tego, że żyje w nim bardzo wielu Polaków. Ilu?
Konsulat w Winnicy powstał właśnie ze względu na naszych rodaków. Szacujemy, że około 400-450 tys. osób deklaruje polskie pochodzenie.
Dużo wydaliście Kart Polaka?
Funkcjonujemy od ponad roku, a przyjęliśmy już 1900 wniosków. Kart wydaliśmy około 1400, co jest dobrym wynikiem. Zainteresowanie jest bardzo duże, codziennie zgłaszają się chętni, nie tylko do nas bezpośrednio, ale i podczas dyżurów konsularnych w terenie. Jeśli w jakiejś miejscowości czy na wsi jest grupa zainteresowanych, konsul do nich przyjeżdża. Takich dyżurów było już kilkadziesiąt.
Jak zorganizowani są nasi rodacy?
Do niedawna było tu osiemdziesiąt polskich organizacji, ale uruchomienie placówki pobudziło aktywność i przez osiem ostatnich miesięcy powstało dalszych piętnaście. Nie liczę przy tym zespołów kulturalnych, folklorystycznych, wokalno-instrumentalnych czy tanecznych.
Jest zainteresowanie nauką języka polskiego?
Tak, i to rosnące. W niektórych szkołach wykładany jest jako język mniejszości narodowych, ale przeważnie jako język obcy. Na dobrym poziomie funkcjonują szkoły sobotnio-niedzielne, jest ich ok. 20. Tylko w samej Winnicy w szkole, działającej przy Konfederacji Polaków Podola, uczy się 300 osób. Bardzo sprawnie funkcjonuje szkoła w Połonnem; dzięki naszym staraniom, wsparciu władz i pomocy rodziców, na lekcje zwożone są dzieci z sześciu okolicznych wiosek.
Możemy mówić o dużym wzroście zainteresowania nauką polskiego, po części wywołanym możliwością uzyskiwania Karty Polaka. Rok szkolny 2010/11 został zainaugurowany w wiosce Dubowiec, zamieszkałej głównie przez Polaków, którzy nie znają języka polskiego. To oni poprosili nas o pomoc, dzięki wsparciu m.in. TVP oddział we Wrocławiu dzieci dostały wyprawki, a konsulat postarał się o podręczniki i przybory szkolne. Jest miejscowy nauczyciel, ale będziemy się starać o nauczyciela z Polski.
Czego najbardziej potrzebują nasi rodacy i ich organizacje? Pieniędzy?
Potrzeby są różne, inne w małej wiosce, a inne w dużym mieście. Na wsi na przykład bywają kłopoty z dotarciem polskich działaczy do miasta — i niekoniecznie chodzi o koszty. Na szczęście Ministerstwo Spraw Zagranicznych, a także oczywiście Senat, za pośrednictwem takich organizacji jak Stowarzyszenie Wspólnota Polska, Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie czy Fundacja Semper Polonia, wspierają środowiska polskie.
W zasadzie chodzi o trzy sprawy. Pierwsza — to wsparcie polskiego szkolnictwa. Przecież wspomniane przeze mnie szkoły sobotnie same się nie finansują, nie są też w stanie same się wyposażyć. Druga — to działanie na rzecz kultury polskiej. Chodzi o rozmaite przedsięwzięcia związane z kultywowaniem polskich tradycji i rozmaitymi programami kulturalnymi. Trzecia — to pomoc w trudnych sytuacjach życiowych. Co prawda na Ukrainie żyje się lepiej niż kiedyś, ale to nie oznacza, że wszystkim żyje się dobrze.
Czy Polacy są aktywni w ukraińskim życiu społecznym i politycznym?
W tej części Ukrainy nasi rodacy są bardzo zaangażowani, uczestniczą w wyborach, jest spora grupa deputowanych do rad różnych szczebli, choć im wyżej to ta reprezentacja jest słabsza. Ukraińcy traktują to najzupełniej normalnie, co więcej — niektórzy merowie czy szefowie rejonów chwalą się «swoimi» Polakami.
Wracając do kwestii pomocy, jest takie powiedzonko «zamiast ryby lepiej dać wędkę». Czy polski biznes korzysta z obecności rodaków?
Jak najbardziej, są u nas polskie firmy jak Cersanit w Nowogrodzie Wołyńskim i Barlinek w samej Winnicy, ich szefowie zwracali się do polskich organizacji o wskazanie ewentualnych zainteresowanych pracą. Są też przedsiębiorcy — miejscowi Polacy, a w Berdyczowie działa Stowarzyszenie Wspierania Polskiej Przedsiębiorczości.
Praca z Polakami wymusza chyba coś więcej niż zwykłe funkcjonowanie w urzędzie?
Oczywiście, my bardzo wiele pracujemy w terenie. Jak trzeba, konsul jest organizatorem imprez, animatorem kultury. Chodzi o pobudzenie inicjatywy, nauczenie. Potem nasi rodacy będą funkcjonować sami.
Rrozmawiał Piotr Kościński (dziennikarz «Rzeczpospolitej»)