Wspomnienia
Po polsku czy po ukraińsku?
Eugeniusz Jabłoński — dziennikarz i dyplomata, urodził się 22 stycznia 1943 roku we wsi Nasale, gmina Wartkowice, w województwie łódzkim. Ukończył Wydział Dziennikarski Uniwersytetu warszawskiego. Od najmłodszych lat brał udział w życiu społecznym, kulturalnym, samorządowym i politycznym.
Jest ludowcem. Po studiach związał się z prasą ludową — głównie «Zielonym Sztandarem» oraz «Dziennikiem Ludowym» — i pozostał jej wierny. Pełnił między innymi obowiązki redaktora naczelnego «Zielonego Sztandaru».
Jest znawcą problematyki wschodniej. Przez sześć lat śledził życie i wydarzenia na Wschodzie jako korespondent «Dziennika Ludowego» i prasy ludowej w Moskwie. Potem, w latach 1989-1994, sprawował funkcję konsula Rzeczypospolitej Polskiej w tejże Moskwie. Swoje obserwacje i przemyślenia z okresu burzliwych przemian na Wschodzie zawarł w książce Pt. «Po upadku gwiazdy, czyli konsul w akcji».
W latach 1996-1999 był konsulem RP w Kijowie. Zajmował się głównie sprawami życia tamtejszych Polaków i wspierał odradzanie się ruchu polonijnego. Zagadnienia te stały się kanwą szkiców składających się na książkę Pt. «Wzlot. Dokąd zmierzają Polacy na Ukrainie». Temat ten w publikacjach książkowych nie był dotychczas poruszany.
Po polsku czy po ukraińsku?
Po pierwszych czterech miesiącach pobytu na Ukrainie na Święta Bożego Narodzenia 1996 roku wyjechałem do Lwowa. Tam też witałem Nowy Rok.
Wraz z wicekonsulem Piotrem Konowrockim (później został konsulem generalnym) udałem się na Pasterkę do kościoła katedralnego. Katedra była przepełniona wiernymi. Uczestniczyło w niej wielu księży, kleryków, wiele sióstr zakonnych. Wystawiono mnóstwo chorągwi. Pasterkę transmitowała na cały świat TV «Polonia». Mszę, odprawianą po polsku, koncelebrował i wygłosił kazanie arcybiskup ks. Marian Jaworski, obecnie kardynał, przyjaciel papieża Jana Pawła II. Msza utrzymana była w duchu ekumenicznym, z akcentami w języku ukraińskim. Pięknie brzmiały pieśni i kolędy, zarówno te śpiewane po polsku, jak i te kilka po ukraińsku.
Kilka dni później miałem okazję zobaczyć po raz pierwszy na scenie Polski Teatr Ludowy. Zaprezentował tradycyjną, noworoczną «Szopkę Lwowską». To było piękne przedstawienie.
Powróciłem do Kijowa nasączony kolorytem ulic lwowskich i wspomnianych dwu- różnych, ale pokrewnych — uroczystości. I niebawem, ku swemu wielkiemu zaskoczeniu, usłyszałem od prezesa Stowarzyszenia «Solidarność» w Kijowie Wiktorii Kamińskiej i paru innych osób, że w żadnym z kościołów kijowskich nie odprawiano pasterki po polsku. To kolejny — dowodzono z goryczą i żalem — jaskrawy przykład, że szerokim frontem następuje ukrainizacja życia kościelnego, że księża nie liczą się z potrzebami Polaków, że widziano nas i posługiwano się nami, gdy było ciężko i niebezpiecznie, a teraz liczy się już od innego. Zainteresujcie się tym, nie dajcie rugować języka polskiego z kościołów...
W ten sposób, już na początku mej służby na Ukrainie, zetknąłem się ze sprawą, która od jakiegoś czasu nurtowała, niepokoiła, a nawet bulwersowała licznych polskich katolików na Ukrainie. Oczywiście ani ambasada, ani konsulat nie mogły wnikać we wewnętrzne życie Kościoła. Była to sprawa delikatna. I taką pozostaje. Niemniej zacząłem wnikliwe przyglądać się temu zjawisku, przysłuchiwać się głosom działaczy polonijnych i wiernych oraz postępowaniu, argumentom i opiniom strony kościelnej. Że nie jest to kwestia marginalna świadczyła też dyskusja i wymiana poglądów, jaka w 1999 roku rozgorzała na łamach «Dziennika Kijowskiego», wywołana artykułem red. Eugeniusza Tuzowa-Lubańskiego o ograniczaniu języka polskiego w liturgii Kościoła rzymskokatolickiego.
Jak było dawniej i jeszcze niedawno? Od wieków w Kościele rzymskokatolickim na ziemiach dzisiejszej Ukrainy używano języka łacińskiego i polskiego. Po polsku wygłaszane były kazania i wszelkie komunikaty, po polsku się modlono, śpiewano pieśni nabożne, spowiadano, po polsku odbywała się katechizacja. W języku polskim były książeczki do nabożeństwa i inne książki religijne, kalendarze, gazety. Po polskich powstaniach niepodległościowych słowo drukowane stawało się zresztą rzadkością, bo czuwali nad tym urzędnicy carscy. Mimo wszystkich obostrzeń i ograniczeń Kościół stanowił tę oazę, w której trwał i przetrwał język polski. Stąd umownie i potocznie mówiono o nim, jako o «Kościele polskim». Także w latach ZSRR nieliczni księża stanowili ostoję i duchowe wsparcie dla Polaków. Historia przekazała nam liczne przykłady, jakie heroiczne boje toczyli parafianie, głównie Polacy, o ocalenie niektórych kościołów, kaplic i cmentarzy zbudowanych, założonych i utrzymywanych na środki ze składek ich poprzedników.
Również współcześnie, co potwierdzają sami księża, za wyjątkiem Zakarpacia, parafia katolicka może powstać i utrzymać się praktycznie tylko tam, gdzie żyją i mieszkają Polacy lub osoby polskiego pochodzenia. Ludzie ci często nie znają w mowie i w piśmie języka polskiego, jednakże świetnie posługują się polskim językiem kościelnym. Wyjaśnienie jest tu proste i słyszałem je wielokrotnie: Polacy z Bogiem rozmawiają po polsku, choć między sobą mówią po ukraińsku.
Na znaczną i dość szeroką skalę język ukraiński zaczęto wprowadzać do liturgii, jak tłumaczą i wyjaśniają księża, z kilku powodów, z których dwa są najważniejsze. Po pierwsze — jest to spowodowane uchwałami II Soboru Watykańskiego, który zalecił wprowadzenie języków narodowych do liturgii na całym świecie. Po drugie — tym, że do kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie przychodzi nowe pokolenie wyznawców, w tym z rodzin mieszanych oraz czystej krwi Ukraińcy, Rosjanie i inni nie Polacy, którzy nie znają i nie poznają języka polskiego.
W związku z tym na język ukraiński zostały przetłumaczone wszystkie podstawowe księgi liturgiczne, modlitwy, pieśni. Kazania wygłaszane są po ukraińsku (rzadko po polsku), katechizacja prowadzona po ukraińsku, spowiedź po ukraińsku, «Parafialna Gazeta» ukazuje się po ukraińsku, inne czasopisma religijne także po ukraińsku (wyjątek stanowią «Radość wiary» we Lwowie i «Wołania z Wołynia» w Ostrogu. Te tytuły aktualnie drukowane są w wersji ukraińskiej i polskiej).
Ludzi starszych razi, że nie mówi się już «kościół» tylko «cerkwa», nie «ksiądz» tylko «otiec» nie śpiewa «Matko Boska lilijo...» tylko «Mater Boża biełyj cwietok...», że «Ojcze nasz» ma wiele językowych wersji, że na plebanii tylko «Niech będzie pochwalony...» powiedzą po polsku, a reszta rozmowy toczy się już po ukraińsku. Dla ludzi w podeszłym wieku i wychowanych w wierze w rodzinach polskich takie zwroty, nazwy i słowa brzmią źle.
Przytoczę urywki z niektórych wypowiedzi ze wspomnianej dyskusji na łamach «Dziennika Kijowskiego» o języku w liturgii. Aniela Sawicka z Żytomierza: «Czy trudno być Polakiem w Kościele? Tak, trudno, teraz, trudno». Jadwiga Jamroź ze Lwowa: «...w wielu parafiach na prowincji język polski został całkowicie usunięty. Nie wszędzie, oczywiście, w niektórych nawet go na nowo wprowadzają». Barbara Seidel także ze Lwowa: «Czy Kościół nie może rosnąć, nie niszcząc tego, co przetrwało wieki?» Bronisława Lublańska i 60 osób z Żytomierza: «Starsi ludzie do dziś w kościołach obcują po polsku, czytają modlitwy po polsku, śpiewają pieśni z książeczek polskich. Lecz teraz w Żytomierzu to już nie kościół świętej Zofii, a cerkwa swiatoj Sofii. Dla dzieci Polaków liturgia po ukraińsku, pieśni po ukraińsku, kazanie po ukraińsku. Dlaczego tak jest? I głupi zrozumie, że po 15-20 latach, jak nas nie będzie, to żadnego Polaka na Ukrainie nie będzie. Jakiś ty Polak, jeżeli modlisz się po ukraińsku?» Anatol Franciszek Sulik z Kowla: «Dlaczego Kościół nie chce wspierać okruszyn polskości; przecież wierni przez długie lata czekali na jego powrót? Księża tłumaczą, że boją się być posądzani przez władze o polonizację ludności. Ale czy Polacy, jako mniejszość narodowa nie mają prawa na modlitwę w ojczystym języku? Kościół katolicki i tak przez większość mieszkańców Ukrainy jest uważany za polski. Co zostało biednemu ludowi? Do kogo ma się przytulić i szukać pocieszenia?» Wiktoria Wojciechowska z Równego: «Najśmieszniejsze albo najtragiczniejsze — niszczy Kościół katolicki nie władza, nie ukraiński nacjonalizm, nie komuna, nie prawosławie, a ... (proszę się domyślić). Problem języka polskiego w Kościele nie zniknie jednak z wymarciem babek z różańcami».
Na pytanie postawione w tytule odpowiedź może być więc tylko jedna: w liturgii i katechezie Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie oba języki — polski i ukraiński — są uprawnione. Polski musi być zachowany wszędzie tam, gdzie życzą sobie tego parafianie. Jest to zgodne z duchem uchwał II Soboru Watykańskiego, jak i z wskazaniami Watykanu o pracy księży w środowiskach emigracyjnych, a zatem i polonijnych. Jest też zgodne z tymi przesłaniami, jakie przekazał papież Jan Paweł II w czasie swej pielgrzymki na Ukrainie w 2001 roku.
Eugeniusz Jabłoński, Warszawa
«Wzlot. Dokąd zmierzają Polacy na Ukrainie».