Uczniowski projekt «Jak przeżyć niewolę?»
«Kto nie szanuje i nie ceni swojej przeszłości,
ten nie jest godzien szacunku, teraźniejszości ani prawa do przyszłości».
Józef Piłsudski
Od 1 do 3 czerwca w Warszawie odbyła się kolejna już prezentacja projektów przygotowywanych przez uczniów w ramach programu „Opowiem ci o wolnej Polsce”. Organizatorami przedsięwzięcia są Centrum Edukacji Obywatelskiej, Instytut Pamięci Narodowej oraz Muzeum Powstania Warszawskiego. Celem programu jest przybliżenie młodym ludziom wydarzeń związanych z najnowszą historią Polski, pokazanie, jak z pokolenia na pokolenie zmieniała się świadomość ludzi, jak budzą się ich pragnienia poznawania prawdy historycznej.
Wśród przedstawionych projektów jeden przygotowała młodzież z Ukrainy. Uczniowie ze Szkoły Ogólnokształcącej nr 27 i 22 w Żytomierzu, Humanistycznego Gimnazjum nr 1 w Żytomierzu oraz Szkółki sobotnio-niedzielnej przy ŻOZPU, pracujący pod opieką nauczycielki języka polskiego Wiktorii Zubarewej, zaprezentowali projekt „Jak przeżyć niewolę?”
Młodzież z Ukrainy wykazała duże zainteresowanie historią najnowszą — do udziału w projekcie zgłosiło się aż 30 osób w wieku 13-18 lat. Uczniowie pracowali w kilkuosobowych zespołach, z których każdy zajmował się odrębnym zadaniem, a potem wyniki swojej pracy prezentowali pozostałym. Wyjazd do Warszawy poprzedziła konferencja uczniów w Żytomierzu, która odbyła się 5 kwietnia w Obwodowej Uniwersalnej Bibliotece Naukowej imienia Olega Olżycza.
Projekt przedstawili w Warszawie uczniowie klasy 6: Waleria Korszak, Konstanty Ogijenko oraz Małgorzata Tandykina. Dzieci opowiadały o rozpoczęciu II wojny światowej 1 września 1939 roku, agresji sowieckiej na Polskę 17 września 1939 roku i losie świadka historii mówionej — Józefa Adamskiego, prezesa Fundacji Pomocy Szkołom Polskim na Wschodzie im. T. Goniewicza w Lublinie. Ich film, zatytułowany tak samo jak projekt — „Jak przeżyć niewolę?”, pokazany na konferencji został wysoko oceniony przez ekspertów.
Miła i przyjazna atmosfera panująca podczas warszawskiego spotkania umożliwiła nawiązanie kontaktów między rówieśnikami z Polski i Ukrainy oraz nauczycielami. Poznanie stolicy w czasie wolnym, a zwłaszcza spacer po Ogrodzie Saskim, zwiedzanie Muzeum Powstania Warszawskiego, Starówki i Łazienek Królewskich wywarło niezapomniane wrażenie na wszystkich uczestnikach.
Projekt z Ukrainy bardzo zainteresował uczniów Zespołu Szkół nr 3 w Sobótce. Przeprowadzili wywiad z młodzieżą z Ukrainy do swojej szkolnej gazetki.
Przedstawiamy najciekawszy fragment projektu „Jak przeżyć niewolę?”.
Mówi p. Józef Adamski:
„Agresja niemiecka na Polskę 1 września 1939 roku rozpoczęła II wojnę światową. Miałem wówczas 2,5 roku. Dlatego pamiętam tylko bombardowanie domów górniczych położonych w odległości 1 km od naszego domu. Cały okres ponadpięcioletniej okupacji hitlerowskiej okazał się dla mojej bliskiej rodziny szczęśliwy, ponieważ wszyscy przeżyliśmy, mimo nieustannych zagrożeń. W naszych domach i w szkołach stacjonowały oddziały Wehrmachtu wraz z czołgami, wozami bojowymi i wyposażeniem, a w 1944 roku stacjonowały jednostki SS w czarnych mundurach i odznakami trupich czaszek na ubiorach. Oddziały te były kierowane na front rosyjski, a w ich miejsce przychodziły nowe jednostki wojskowe. Równocześnie w naszych okolicach i w powiecie bocheńskim było zaprzysiężonych w Armii Krajowej, Batalionach Chłopskich oraz innych oddziałach partyzanckich 6 tysięcy żołnierzy zorganizowanych w strukturze 12 pułku piechoty. Wydzielone małe oddziały wykonywały akcje sabotażu, rozbrajania żołnierzy niemieckich, likwidowania szczególnie niebezpiecznych zdrajców, przyjmowania zrzutów uzbrojenia z samolotów alianckich itd. Okolice Bochni były silnie zaludnione, dlatego akcje zbrojne mogły być dokonywane na terenie niedalekiej Puszczy Niepołomickiej i pobliskiego Pogórza Karpackiego.
Niedaleko od naszego domu rodzinnego, na wzgórzach Podkarpacia, Niemcy budowali linię obronną przy pomocy wielu tysięcy ludzi ściągniętych z bliższych i dalszych miejscowości. Natomiast w Bochni zorganizowali getto dla kilku tysięcy Żydów, których potem zlikwidowano w Auschwitz, tj. w Oświęcimiu. Nasz ojciec był leśniczym i mimo oporów musiał nadzorować wycinanie trzech okolicznych lasów, aby «oczyścić teren» dla niemieckiej obrony. Lasy te dopiero po wielu latach doprowadzono do normalnego stanu. Nasze prace i wysiłki Niemcy wykorzystywali do zaopatrywania swojej armii na wschodzie poprzez restrykcyjne kontyngenty, to jest obowiązkowe dostawy bydła, świń, nabiału, zboża itp. Z niebywałą dokładnością i precyzją Niemcy egzekwowali dostawy, na opornych nakładali kary lub zamykali ich w więzieniach. Najbliższe więzienia, nie licząc aresztów, były w Nowym Wiśniczu, Tarnowie i Oświęcimiu. Były one stale przepełnione aresztowanymi Polakami. Młodych ludzi Niemcy stale wyłapywali i wywozili na roboty do Rzeszy. Nasze rodziny i sąsiedzi chowali się przed łapankami w wykopanych jamach, bunkrach, lasach, krzakach, uprawach rolnych itd.
Życie codzienne było nieustannie zagrożone z powodu działań wojska, donosów, zbrojnych akcji partyzantów, braku żywności i podstawowych produktów. Żyliśmy jakby w konspiracji, przy zaciemnionych oknach. Ludzie rozmawiali szeptem, informując się o różnych formach oporu wobec niemieckich faszystów.
Tak zwane wyzwolenie nadeszło do nas 21 stycznia 1945 roku w postaci wkroczenia kolejnego naszego wroga — Armii Czerwonej, a wraz z nią — NKWD. Wielkim dla nas szczęściem było to, że okrążyli Kraków od zachodu, dlatego my, mieszkając od strony wschodniej, gdzie była linia niemieckiej obrony, ocaleliśmy od zagłady. Natomiast przez wiele miesięcy postoju frontu słuchaliśmy w trwodze nieustannego huku armat, walk samolotów, obserwowaliśmy, jak wszystkimi drogami szły tysiące Polaków z Podola i Wołynia, uciekając przed mordami ukraińskimi. U nas pozostały schrony, transzeje, bunkry, wielokilometrowy rów przeciwczołgowy oraz liczne miny, które spowodowały śmierć wielu ludzi.
Wraz z «wyzwolicielami» nadszedł wieloletni okres niewoli drugiego totalitaryzmu komunistycznego, który trwał do 1989 roku. To, czego nie uczynili faszyści, wykonali komuniści, którzy wielu Polakom «złamali kręgosłupy» ideowe, moralne, duchowe. Trwały nieustanne aresztowania polskich patriotów i partyzantów, których Rosjanie wywozili na Syberię albo rozstrzeliwali. Moją rodzinę pewnego czerwcowego dnia Sowieci ustawili do rozstrzelania, lecz w ostatniej chwili przyjechał na koniu NKWD-owiec, zabrał żołnierzy, aby rozstrzelać inną rodzinę o nazwisku podobnym do naszego — Damskich, za to, że pomagali partyzantom. Uratował się z niej tylko mój rówieśnik, który w momencie egzekucji był poza domem. Później został księdzem.
Niestety, w społeczeństwie rodziły się wady, których przedtem nie było, jak nieuczciwość, zakłamanie, donosicielstwo, kradzieże itd. W całej Polsce szerzył się opór przeciw systemowi władzy komunistycznej. Słowo «komunizm» zastąpiono słowem «socjalizm», gdyż to było łatwiejsze do akceptacji. Powstały liczne nielegalne organizacje, kluby, stowarzyszenia, grupy oporu intelektualnego, wydawano prasę i książki bez cenzury. Z tych też powodów podjąłem wykłady na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim na Międzywydziałowym Studium Edytorskim w latach 1969—1991, aby kształcić studentów na redaktorów nowo powstających licznych wydawnictw katolickich i niezależnych w Polsce.
W latach 1967—1974 pełniłem funkcję szefa produkcji w dużej drukarni, lecz nigdy nie uległem presji, by zapisać się do partii robotniczej. Wówczas poznałem bliżej prawdziwe oblicze wrogiego systemu komunistycznego w Polsce. Tak więc na KUL znalazłem dla siebie miejsce niezależnego rozwoju duchowego i intelektualnego. W kolejnych latach zacząłem pomagać Polakom na Litwie i Białorusi, a następnie w pozostałych republikach byłego Związku Sowieckiego. Od 1988 roku powołałem Fundację Pomocy Szkołom Polskim na Wschodzie, którą mam zaszczyt prowadzić do dzisiaj.
Wobec braku w Polsce pełnej lustracji, u władzy i w różnych innych strukturach pozostali dawni «działacze», z którymi nadal musiałem toczyć boje o zachowanie własnych idei, a nawet walczyć o istnienie Fundacji”.
Niewątpliwie Józef Adamski jest patriotą Polski i człowiekiem honoru, który na pierwszym miejscu zawsze stawiał niesienie pomocy Rodakom na Kresach.
Serdecznie dziękujemy organizatorom konferencji za gościnność, prezenty i ciekawy pobyt.
Wiktoria Zubarewa, Żytomierz