Smutny rekord
W 2011 roku na polskich drogach zginęło ponad 4100 osób, najwięcej spośród 27 krajów Unii Europejskiej. Jest to smutny rekord, który skłania nie tylko do zadumy, ale przede wszystkim powinien wymuszać podejmowanie konkretnych kroków i działań zaradczych. Nie może być bowiem pocieszeniem to, że liczba zabitych i rannych maleje, gdyż w 2000 r. na polskich drogach życie straciło aż 6294 osób. Wymowna i krzycząca jest bowiem jeszcze inna liczba. W okresie minionego jedenastolecia, to jest w latach 2000—2011 zginęło ponad 63 tys. ludzi, czyli całe sporej wielkości miasto.
Wśród zabitych 40 % stanowią piesi i rowerzyści. Pozostali to kierowcy aut i ich pasażerowie oraz motocykliści. W minionym roku kierowcy spowodowali około 25 tys. wypadków, a motocykliści 1160. Każdy wypadek, każda ofiara kraksy i każdy ranny — to wielki dramat dla rodziny. Ale to też ogromna strata dla państwa, bo w wypadkach ginie wielu ludzi w sile wieku, a więc pracujących oraz dzieci, przed którymi przyszłość dopiero się otwierała. Bardzo wysokie są również koszty leczenia i rehabilitacji oraz wyłączenia na ten czas z pracy dziesiątek tysięcy rannych i okaleczonych. Najwięcej ludzi ginie w miesiącach letnich — lipcu i sierpniu, kiedy warunki do jazdy są na ogół dobre, ale ruch na drogach jest nasilony. Okrutne bywają także świąteczne i majowe dłuższe dni wolne od pracy.
Przyczyn wypadków jest wiele. Jest to zła jakość dróg i nie zawsze dobre ich oznakowanie, często niezadowalający stan techniczny pojazdów, słabe umiejętności kierowców, nadmierna szybkość, brawura, wymuszanie pierwszeństwa przejazdu itp. Panuje opinia, że Polacy jeżdżą nerwowo, mało elegancko i niezbyt przewidująco. Zmorą dróg są też pijani kierowcy i kierowcy będący pod wpływem narkotyków, które osłabiają sprawność i spostrzegawczość. Niestety, panuje duża tolerancja dla kierowców z takimi skłonnościami. Członkowie rodzin i znajomi na ogół nie reagują, gdy pijany człowiek siada za kierownicą. Na kursach dla kierowców z zasady nie mówi się o zagrożeniu narkotykami, a po nie sięgają najczęściej ludzie młodzi i jeszcze mało obyci za kierownicą.
Unia Europejska od lat podejmuje wysiłki, by zmniejszyć liczbę wypadków i śmiertelność w nich na drogach o połowę. Faktycznie zmalała ona o 43 %, ale w Polsce tylko o 29 %. W minionym roku śmiertelność ta na 1 milion mieszkańców wyniosła średnio dla krajów UE 61 osób, dla Polski – 109 (najwięcej). Największy spadek śmiertelnych wypadków nastąpił we Francji, Niemczech i Włoszech, w których dziesięć lat temu zdarzało się ich więcej niż w Polsce, a które liczbę tego rodzaju tragedii zdołały zmniejszyć o ponad połowę. Czyli jest to możliwe! Poza Polską w czołówce pod względem dużej śmiertelności na drogach plasują się: Grecja, Rumunia, Litwa i Bułgaria.
Do 2020 r. Unia chce ponownie zmniejszyć liczbę śmiertelnych ofiar na drogach o połowę. Chce to osiągnąć poprzez wprowadzenie bardziej rygorystycznych norm bezpieczeństwa samochodów, lepsze szkolenie kierowców, skuteczniejsze egzekwowanie przepisów ruchu drogowego. Skupi się też na ograniczeniu śmiertelności wśród motocyklistów. Niestety Polska idzie tym tendencjom częściowo pod prąd. Niedawno na wniosek Senatu limit prędkości na polskich drogach zwiększono ze 130 do 140 km na godzinę — wyżej niż w innych krajach. Rząd przełożył też na późniejszy termin wejście w życie reformy systemu szkolenia i egzaminowania kierowców. Przepisy finansowe nadal również sprzyjają sprowadzaniu zza granicy aut używanych, starych, zużytych, często po wypadkach, a więc mniej bezpiecznych.
W celu jednak zmniejszenia liczby wypadków i usprawnienia ruchu obecny rząd podjął usilne działania inwestycyjne na polskich drogach. Polska ma drogi lepsze niż Ukraina. Ale mimo to pozostawiają one wiele do życzenia. W związku z przyznaniem Polsce i Ukrainie organizacji mistrzostw Europy w piłce nożnej Euro 2012 — ale nie tylko dlatego — na drogach rozwinęła się wielka ofensywa inwestycyjna. Buduje się autostrady, drogi szybkiego ruchu, obwodnice miast, usprawnia układy komunikacyjne w miastach, buduje i modernizuje drogi lokalne — gminne i powiatowe. Jak wynika z najnowszych komunikatów rządu — 90 % zaplanowanych robót będzie ukończonych w terminie, pozostałe do jesieni, a kolejne w latach następnych. Wykonano także wszystkie zaplanowane prace modernizacji lotnisk, większość robót przy odnowieniu dworców kolejowych oraz linii i taboru kolejowego. Ta ofensywa inwestycyjna Polski przyjmowana jest z uznaniem przez obserwatorów i ekspertów zagranicznych.
Istnieje zatem nadzieja, że z każdym rokiem następować będzie odczuwalna poprawa bezpieczeństwa na polskich drogach.
Eugeniusz Jabłoński
Warszawa