Mój dziadek był Polakiem
Fragmenty wywiadu prezydenta Wiktora Janukowycza dla «Rzeczpospolitej»
Pańska rodzina pochodzi ze wsi Januki. Na tamtejszym cmentarzu jest wiele polskich grobów z nazwiskiem «Janukowicz» pisanym po polsku.
Wiktor Janukowycz: Mój dziadek i pradziadek byli litewskimi Polakami, katolikami. Dopiero mój ojciec, który urodził się w Donbasie i ożenił z kobietą pochodzącą z Rosji, oderwał się od tamtych ziem. Babcia opowiadała mi, że urodziła się w Warszawie. Jej matka zmarła, gdy była mała, a ojciec ożenił się z litewską Polką i przeniósł do Wilna. Rewolucja zmusiła ich do ucieczki, babcia trafiła wówczas do Witebska. Tam poznała mego dziadka, który żył w Dokszycach, a wieś Januki znajduje się właśnie obok Dokszyc. Gdy po raz pierwszy wybrałem się do Chatynia, w którym znajduje się wielki cmentarz spalonych wsi białoruskich (podczas II Wojny światowej — red.), pojechałem do Witebska, do rejonu dokszyckiego i do wsi Januki...
Na zachodzie Ukrainy nawiązuje się do roli OUN i UPA, co nie może być w Polsce przyjmowane dobrze. Czy jest jakaś szansa na przezwyciężenie tej sytuacji?
Mieszkańcy zachodniej części Ukrainy uważają bojowników UPA za bohaterów. To ich punkt widzenia. Ale ostre dyskusje historyczne nie sprzyjają ani porozumieniu wewnętrznemu, ani w stosunkach z sąsiadami, w tym z Polską. Tymczasem dla nas ważna jest polityka pojednania i porozumienia. O naszej wspólnej przeszłości wiele już powiedziano. Aktualna jest deklaracja podpisana przez prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego i Leonida Kuczmę w 1997 roku, w której stwierdzono, że młode pokolenie Polaków i Ukraińców nie może być obciążone doświadczeniem tej wspólnej historii. Trudne karty historii trzeba zostawić historykom, a politycy powinni wyciągnąć z nich wnioski na przyszłość. Mnie bliska jest formuła pojednania polsko-niemieckiego: «wybaczamy i prosimy o wybaczenie». Szliśmy w tym kierunku, ale ten proces został zahamowany. Powinniśmy do niego powrócić. Powojenna historia Europy składa się z gestów pojednania, a pojednanie daje szanse na przyszłość.
Przyjeżdża pan do Warszawy dopiero po roku urzędowania i odwiedzeniu 25 innych stolic. Czy to oznacza, że stosunki Ukrainy z Polską uległy pogorszeniu?
Jesteśmy sąsiadami i pozostajemy strategicznymi partnerami. Polska jest największym partnerem handlowym Ukrainy w Europie Środkowo-Wschodniej — przez dziesięć miesięcy 2010 roku nasze obroty handlowe wyniosły ponad 5 miliardów dolarów, czyli o ponad 35 procent więcej w porównaniu z 2009 rokiem. W ciągu ostatnich dwóch lat polskie inwestycje na Ukrainie wzrosły o jedną trzecią i przekroczyły miliard dolarów. Mamy więc wspólne interesy i wspólną perspektywę. Z prezydentem Komorowskim spotkałem się dwukrotnie, rozmawiałem też kilkakrotnie z polskimi eurodeputowanymi. Myślę, że możemy mówić o partnerskich i przyjacielskich stosunkach na linii Ukraina — Polska.
Jakie są pańskie oczekiwania związane ze współpracą naszych krajów?
Powinniśmy skorzystać z polskich doświadczeń. Ukrainę dotknął głęboki kryzys, podczas gdy Polska wyszła ze światowego kryzysu z najmniejszymi stratami w skali Europy. To oznacza, że wasz kraj jest stabilny i mocny. Wasze doświadczenie uczy, że musimy przeprowadzić reformy. My kiedyś mówiliśmy, że na Ukrainie potrzebny jest przejściowy model gospodarki i że kiedyś ulegnie to zmianie. Minęło 20 lat funkcjonowania w systemie postsowieckim. To zdecydowanie za długo. Gdy tylko pojawiła się możliwość ustabilizowania systemu politycznego, a stało się to w 2010 roku, Ukraina wybrała drogę modernizacji i reform.
Jakie są pana strategiczne cele? Jaki kraj chce pan po sobie zostawić?
Zjednoczony, zamożny, cieszący się zaufaniem partnerów. Myślę, że możemy się zjednoczyć wokół jednego celu: zapewnienia Ukraińcom godnego życia. Bo najgorsza jest bieda, ona powoduje, że ludzie tracą godność.
Rozmawiał w Kijowie Piotr Kościński
(Wywiad został przeprowadzony razem z «Gazetą Wyborczą», «Dziennikiem Gazetą Prawną», PAP i Polskim Radiem)