Nieznani bohaterowie
„Wypuszczajcie Krakena”, czyli wyzwolenie Kupiańska od okupantów rosyjskich
Autor tego tekstu był korespondentem wojennym i ochotnikiem w czasie operacji ATO — w latach 2014—2015 przebywał w najgorętszych punktach frontu rosyjsko-ukraińskiego. Dziś jest inżynierem NLP (przetwarzania języka naturalnego) w ukraińskiej firmie Semantrum zajmującej się monitorowaniem mediów. Prowadzi kilka popularnych blogów. Poniższy wpis pochodzi z jego blogu na DOU. Opowiada w nim o historii jednostki Kraken i jej żołnierzach.
Mało prawdopodobne, aby scenarzyści filmu „Starcie tytanów” (2010) mogli przewidzieć, że jeden z najbardziej tajemniczych ukraińskich oddziałów wojskowych zostanie nazwany imieniem Krakena, jednego z bohaterów obrazu, który pojawia się na hasło „wypuścić Krakena”. A sama fraza stanie się legendarna i będzie kojarzona z poważnymi problemami dla Rosjan. Zatem, jak się domyślacie, przedstawię Wam, drodzy czytelnicy, nieco bliżej niektórych bojowników tej jednostki i ich bohaterskie historie.
Sedes jako symbol kultury rosyjskiej
Przeraźliwy pisk hamulców. Koła zablokowane. Wszyscy pasażerowie jadący w pojeździe
opancerzym Roshel [chodzi prawdopodobnie o kołowy transporter opancerzony Senator produkcji
kanadyjskiego koncernu Roshel – red.] omal nie zginęli w wyniku nagłego hamowania
gdzieś w połowie drogi między Kupiańskiem a pobliską wsią Podoły. Żołnierz oddziału Krakena
o pseudonimie Skała, zanosząc się śmiechem, gestem pokazał mi, żebym wysiadł. Pośpiesznie
naciągnął kominiarkę na twarz – takie są instrukcje dla bojowników GUR MO
[Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy; wywiad wojskowy – red.].
„Skała” podszedł do skraju drogi i, pokazując ręką w kierunku lasku, głośno powiedział: „Patrz, tam rozegrała się nasza ostatnia bitwa z Rosjanami o Kupiańsk w jego wschodniej części. Szczerze mówiąc, wróg starał się utrzymać tę linię do końca. Swoją drogą, nie uwierzysz, ale to właśnie tutaj miał miejsce jeden z największych dla mnie osobiście tragikomicznych epizodów tej wojny. Wykopaliśmy Rosjan ze skrajnych domów tej wsi, a oni uciekali w różnych kierunkach: kto miał na czym. Oczywiście, próbowali zabrać ze sobą wszystko, co zrabowali”.
Niektórzy z pozostałych żołnierzy, którzy też wyszli z Roshela, również zaczęli się uśmiechać. „Skała” mówił dalej, raz po raz tłumiąc śmiech: „Oto stoi tam pomnik, najważniejszy symbol Rosjan – skradziony sedes. Teraz to jeden egzemplarz, ale wcześniej leżało ich tam kilkadziesiąt”. I rzeczywiście, 20 metrów od drogi, pośrodku lasku, samotnie stał sedes.
Kompan „Skały” o pseudonimie Zima dodał dość zirytowany: „Rosyjscy żołnierze naprawdę tu uciekali, z tym wszystkim, co udało im się zabrać miejscowym. Dywany, telewizory, przybory kuchenne, majtki damskie i wiele innych rzeczy walały się po całym lasku, z wyjątkiem sedesu. W wyniku strzelaniny wielu z nich zginęło tutaj.
Miejscowi zabrali wszystko, ale toaleta pozostała jako prawdziwy symbol tego, o co naprawdę walczą Rosjanie. W zasadzie powiem tak, jeśli chodzi o wielką rosyjską kulturę, nie musimy mówić o muzyce, literaturze, balecie — jej prawdziwym symbolem jest muszla klozetowa”.
„Zimie” przerwał nagle inny żołnierz: „Zakopaliśmy zwłoki zabitych Rosjan, żeby nie zostały zjedzone przez kręcące się tu psy i dziki. A miejscowi pozbierali wszystko, czego Rosjanie nie zdążyli zabrać. Pozostał tylko ten sedes. I śmieszno, i straszno, ale to nie jest zabawne. Oni na serio ciągnęli to ze sobą”.
Dziesięć metrów od sedesu widziałem kilka świeżych grobów: były tam postawione naprędce drewniane krzyże. „Skała” zawołał mnie i powiedział: „Widzisz tę zwaloną ścianę garażu?”. Odpowiedziałem twierdząco. „Kiedy wypieraliśmy stąd Rosjan, czasami próbowali kontratakować, a niektórzy po prostu nie wiedzieli, że już tu jesteśmy — kontynuował. — Zorganizowaliśmy więc zasadzkę w tym lesie... Zobaczyliśmy pędzącą z pełną prędkością »motoligę« ze zwiadem (gąsienicowy ciągnik opancerzony MT-LB). Najpierw ją przepuściliśmy, a kiedy wracała, trafiliśmy ją z granatnika. Rozbiła się o tę ścianę. Jeden Rosjanin, jak się okazało oficer z Kostromy, został przygnieciony resztkami muru. Wyciągnęliśmy go stamtąd. Kilku innych Rosjan uciekło na podwórze. Jeden z nich ukrył się w toalecie, ale nie zamknął za sobą drzwi. Zauważyłem to i zastrzeliłem go”.
Tak zaczął się mój poranek w nowo wyzwolonym Kupiańsku. Odwiedziłem to miasto w towarzystwie bojowników Krakena. Ale o wszystkim po kolei.
Historia powstania Krakena
„Nasze ostatnie szkolenie wojskowe dla cywilów przeprowadziliśmy 18 lutego 2022
roku, kiedy wszyscy wokół nas byli już pewni, że inwazja wojsk rosyjskich na pełną
skalę odbędzie się na 100 proc.” — mówi Konstantin Niemiczow, jeden z
założycieli jednostki Kraken.
Spotkałem go w tajnym miejscu w Charkowie. Takie środki bezpieczeństwa są konieczne, ponieważ rosyjskie służby specjalne polują na Niemiczowa i innych dowódców Krakena 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Zaraz po zwolnieniu z pułku Azow w 2014 roku Konstantin wraz ze swoimi towarzyszami stworzył system szkolenia zwykłych obywateli, ucząc ludzi podstaw obsługi broni, postępowania podczas ostrzału i medycyny taktycznej.
W ciągu kilku lat przez ten system przewinęło się kilka tysięcy osób. „Kraken swoje powstanie zawdzięcza wyłącznie Rosjanom, którzy najechali naszą ziemię. Już w pierwszych godzinach rosyjskiej ofensywy setki ludzi masowo przybyły do nas, do Charkowa. Byli to zarówno weterani ATO, jak i zwykli obywatele” — mówi Niemiczow.
Piwnica, w której rozmawialiśmy, trzęsła się od wybuchów (w dniu naszego spotkania Rosjanie prowadzili zmasowany ostrzał ukraińskich miast). „Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy odegrał ogromną rolę w powstaniu Krakena. Pomógł stworzyć skuteczny system zarządzania jednostką, system szkoleń i zapewnić niezbędny sprzęt. To dzięki temu Kraken jest uważany za jedną z najbardziej zdolnych bojowo jednostek Sił Zbrojnych Ukrainy” — powiedział Niemiczow.
Walki o Kupiańsk
„10 września nasza grupa szturmowa rozpoczęła pierwszą bitwę o miasto. To było
tutaj” — mówi „Zima” i wskazuje na pozostałości fabryki
maszyn w Kupiańsku. Dołączył do niego „Skała”, dodając: „Rosjanie dość
szybko wycofali się z prawobrzeżnej części Kupiańska, ponieważ 92 brygada Sił Zbrojnych
Ukrainy wkroczyła z całym impetem i wyparła ich. Ale na lewym brzegu postanowili trzymać się
do końca”.
Następnie podjechaliśmy pod lokalne biuro Ukrtelecomu. „Zima” pokazał ręką budynek uszkodzony w wyniku ostrzału artyleryjskiego. Jak się okazało, stacjonował tu rosyjski OMON. „Tutaj mieliśmy krótką wymianę ognia z Rosjanami, którzy porzucili sprawny czołg i wszystkie swoje rzeczy. Najzabawniejsze jest to, że po naszej walce przyjechali tu bojownicy z Legionu Międzynarodowego.
Spędzili noc, a rano usłyszeli stłumione głosy dochodzące z piwnicy. Jak się okazało, byli to Rosjanie, w sumie 16 osób. Postanowili przeczekać najgorętsze walki i dobrowolnie się poddać. To były naprawdę szumowiny. Rozmawiałem z nimi. Jeśli mogą okaleczyć naszych ludzi, to są bohaterami. Ale kiedy trzeba walczyć jak mężczyźni, srają w gacie i błagają: »Chłopaki, nie bijcie«. Ciągle marudzili, że nie chcieli iść na wojnę. Аle miejscowi mówili potem, że nacierpieli się od nich do licha. Nienawidzę Moskali. Aż mnie złość trzęsie” — powiedział emocjonalnie „Zimа”. Zaprosił mnie do środka budynku.
Jak to u Rosjan jest w zwyczaju: w piwnicy była izba tortur, a na wyższych piętrach... jak by to delikatnie ująć... krótko mówiąc, były sralnie. Właściwie wszystkie pomieszczenia zostały zawalone jakimiś śmieciami, a w niektórych były toalety – bezpośrednio na podłodze. Na ścianach nabazgrano napisy „OMON”, „Riazań”, „Jestem Rosjaninem”. Dość symboliczne jest to, że tuż pod tym ostatnim znajdowała się ogromna kupa gówna.
Następnie Kraken stanął przed bardzo trudnym zadaniem — zdobyciem wschodniej części Kupiańska, gdzie znajduje się kluczowy węzeł logistyczny rosyjskiego zgrupowania wojskowego. To stacja kolejowa Kupiańsk-Wuzłowy. Rosjanie mocno okopali się na przeciwległym brzegu rzeki Oskoł, a podczas odwrotu wysadzili w powietrze jedyny most łączący obie części miasta.
Na szczęście po eksplozji na moście pozostał niewielki pas jezdni, z którego mogli korzystać cywile. W nocy jedna grupa szturmowa Krakena rozpoczęła manewr dywersyjny w zupełnie innym miejscu. W tym samym czasie ponad 20 bojowników przekradło się, jeden po drugim, przez pozostałości mostu na lewy brzeg rzeki i rozpoczęło atak z zaskoczenia na pozycje rosyjskie.
Było to całkowitą niespodzianką dla wroga. Warto jednak zauważyć, że jednostki rosyjskie stawiały tu zaciekły opór. Rosjanom bardzo pomogła artyleria i lotnictwo, które masowo ostrzeliwały Kupiańsk. Przez pewien czas udawało im się opóźnić natarcie Krakena, ale bojownicy jednostki znaleźli słaby punkt w rosyjskiej obronie. Pozycja ta znajdowała się w pobliżu mostu drogowego niedaleko miejscowości.
„Podczas szturmu na most drogowy zginął mój towarzysz o pseudonimie »Warszawa«” — oczy „Skały” nagle napełniły się łzami.
Jego grupa próbowała dostać się teren stacji kolejowej pod nami. Tam wpadli w zasadzkę. „»Warszawa« zginął niemal na miejscu, a kilku jego żołnierzy zostało ciężko rannych” — kontynuował „Skała”, ocierając łzy.
Jakkolwiek okrutnie i bezdusznie to zabrzmi, atak „Warszawy” pomógł ujawnić rosyjskie pozycje. Ostatecznie kolejna grupa szturmowa oczyściła stację kolejową. Następnie przy pomocy quadkoptera [dronu z kamerą – red.] Kraken ustalił, że Rosjanie usytuowali kolejne linie obrony za miejscowymi zakładami mięsnymi i przed wjazdem na stację benzynową Ukrnafta.
„Próbowaliśmy od razu szturmować pozycje Rosjan, ale okopali się dość mocno, więc zdecydowaliśmy się na krótką przerwę operacyjną. Muszę powiedzieć, że Rosjanie całkiem sprawnie zbudowali nowe pozycje. Wiedzą, jak się okopać” — mówi „Zima”.
Następnego ranka żołnierze Krakena rozpoczęli atak na pozycje rosyjskie. Lecz ponownie zmienili jego kierunek. Zaatakowali Rosjan nie czołowo, ale od strony zakładów mięsnych. Była to mniej oczywista opcja, ale ją wybrali. Po kilku godzinach zaciętych walk wróg zaczął się wycofywać.
„Walka ustała. Przygotowywaliśmy się do ewakuacji naszych rannych. Wtedy zobaczyliśmy trzech rosyjskich żołnierzy zbliżających się bardzo spokojnym krokiem do bramy zakładów mięsnych... Oni też nas zobaczyli... Otworzyli w naszym kierunku ogień... Krótka walka... trzy trupy... Szkoda, że nie chcieli się poddać. Żyliby!” — powiedział „Skała”.
Zanim jednak ukraińscy żołnierze zdążyli zająć pozycje Rosjan, grupa wypadowa poinformowała, że ciężarówka Kamaz z rosyjskimi symbolami jedzie prosto na nich. Bojownicy Krakena wzięli jadących nią Rosjan do niewoli. Jak się okazało, ci w ogóle nie wiedzieli, że na lewym brzegu Kupiańska toczą się zacięte walki. Wjechali do miasta na całkowitym luzie, popijając piwo. Krakenowcy zdobyli w ten sposób akumulatory do transporterów opancerzonych, koła do ciężarówek itp.
„W ten sam sposób wypędziliśmy Rosjan ze stacji kolejowej Kupiańsk-Wuzłowy. Nieustannie przecinaliśmy ich flanki. Zostali zmuszeni do odwrotu. Chciałbym podkreślić, że przez tę stację kolejową przechodziło 90 proc. transportów dla rosyjskiej grupy wojsk w Donbasie” — powiedział „Zima”.
Przez cały czas mojego pobytu w Kupiańsku Rosjanie nieustannie ostrzeliwali miasto z artylerii. Kilka pocisków spadło w pobliżu. Przykładowo, kiedy byliśmy we wsi Podoły, kobieta, która w tym czasie kopała w swoim ogrodzie, w wyniku ostrzału została zabita. Wyobraźcie sobie zwykły wiejski ogródek — w pobliżu nie było ani jednego ukraińskiego żołnierza, ani sprzętu... Rosjanie po prostu zabili kobietę bez powodu.
Dotarliśmy do miejsca, w którym bojownicy Krakena zastawili zasadzkę i w końcu zniszczyli opancerzoną grupę wrogich marines. Oddziały ukraińskie zbudowały most pontonowy tuż obok stacji Kupiańsk-Wuzłowy.
Początkowo Rosjanie próbowali go zniszczyć, ostrzeliwując most z użyciem lotnictwa i artylerii, a następnie wysłali marines. Jeden z bojowników Krakena powiedział, że byli to żołnierze piechoty morskiej z Sewastopola. Tutaj, na polu bitwy, wszędzie walały się metalowe części transporterów opancerzonych, rury, spalone szczątki ludzkich ciał, pełno było ogromnych kałuż oleju silnikowego z pływającymi kawałkami rosyjskiego kamuflażu. Krótko mówiąc, widok nie dla osób o słabym sercu.
Bojownicy Krakena dzielą się szczegółami operacji. Nagle podjechała do nas na rowerze miejscowa kobieta. Wyglądała jak emerytka. Zatrzymała się i zaczęła głośno dziękować żołnierzom. Zapytałem ją, jak żyła podczas okupacji.
Kobieta rozłożyła ręce i powiedziała ze złością: „Jak wyglądało życie… To było straszne. Wszyscy w naszej miejscowości zgłosili się na ochotnika do współpracy z Rosjanami: merostwo, policja, lekarze, strażacy, nauczyciele, kolejarze. Wszyscy natychmiast stali się Rosjanami. Mam na myśli kierownictwo. A zwykli ludzie... Wielu było temu przeciwnych. Więc Rosjanie łapali ich na ulicy i znęcali się nad nimi.
Rosjanie często przychodzili do mnie, podobnie jak do innych. Niby czegoś szukali, ale tak naprawdę... Szumowiny kacapskie. Zawsze głodni, śmierdzący, obesrani, bekający... Zawsze polowali na coś do jedzenia. Nienawidzą nas, Ukraińców, bo żyjemy lepiej. Mówili mi to prosto w oczy.
Jeden z nich pokazał mi film ze swojej ojczyzny i ryczał jak kretyn. On sam pochodzi z Czyty — tam całe dzielnice żyją bez prądu i kanalizacji. Oni, przepraszam, jako toalety używają wiader, a potem to wszystko wylewają na ulicę. Można to zobaczyć na filmie, który mi pokazał. I to śmiejąc się.
Byłam tym przerażona. Byłam w szoku. Jak to możliwe? Pytam go: » Więc dlaczego przyszedłeś uczyć mnie, jak żyć, a sam chodzisz do toalety na nocnik?«. A on nic nie może powiedzieć. To są dzicy ludzie. Po prostu dzikusy. A potem ten dzikus opowiada mi o Banderze i nazistach, a ja mu mówię, że całe twoje miasto jest pełne badziewia, a ty szukasz nazistów w Kupiańsku. Szczerze mówiąc, w życiu nie widziałam większej szumowiny. Ale ja i moja rodzina zamierzamy stąd wyjechać. Te dranie nie pozwolą nam żyć w Kupiańsku. Cały czas do nas strzelają”.
Opuszczałem miasto przy dźwiękach nadlatujących samolotów. Jechałem na spotkanie z legendarnym dowódcą Krakena, byłym oficerem sił specjalnych o pseudonimie Vito. Odbyliśmy bardzo szczegółową rozmowę, ale o tym opowiem innym razem.
„Skała”, Oleksandr Zakołodny, poległ 20 stycznia 2023 roku w walkach o wieś Paraskowiwka (koło Bachmutu). Był mistrzem sportu w alpinizmie. Pracował jako trener w ośrodku wspinaczkowym Vertical w Charkowie.
Anatolij Szara
Larysa
13:22
18 marca 2024 r.