Mozaika Berdyczowska

Od kiedy euro

Na otwarciu forum ekonomicznego w Krynicy we wrześniu 2008 r. premier Donald Tusk zapowiedział, że Polska w najbliższym czasie, po spełnieniu wymaganych kryteriów, przystąpi do strefy europejskiej waluty i euro zamieni złotego. Jako datę tej zamiany wyznaczono rok 2012. napisałem o tej koncepcji w Nr 5 «Mozaiki Berdyczowskiej» w 2008 r. w tekście Pt. «Euro zamiast złotego».

Niebawem jednak wybuchł światowy kryzys gospodarczo-finansowy. A tylko głupiec przy ostrym wahaniu kursów walutowych i zawirowaniach gospodarczych mógłby się odważyć na realizację takiego pomysłu. Odłożono go więc na półkę. Obecnie jednak do tego się zamiaru powraca. Bo do wprowadzenia wspólnej europejskiej waluty zobowiązaliśmy się przy wstępowaniu do Unii Europejskiej w 2004 roku i Polacy to zaakceptowali w referendum o przystąpieniu do tej Unii.

A dlaczego pomysł odżył właśnie teraz? Dlatego, że kraje strefy euro zdołały opanować największe zagrożenie kryzysu i widmo załamania rozwoju w niektórych państwach (Irlandii, Grecji, Hiszpanii, Portugalii, Włoszech), wychodzą z opałów obronną ręką, zaś euro ponownie nabiera siły i blasku, dochodzi do integracji partnerów, tworzone są nowe unijne instytucje, planuje się dalsze zacieśnianie więzi gospodarczych, finansowych, naukowych i politycznych. Grozi to podziałem na dwie przekorności. Na tych, którzy będą w strefie euro, będą się szybko rozwijać i umacniać. I na pozostających poza tą strefą — wprawdzie z samodzielnością finansową, ale i z mniejszymi możliwościami rozwojowymi w Europie.

Perspektywa jest taka: albo będziemy szli swoją drogą, z własną walutą i narodową polityką pieniężną, ale nasz głos w Europie będzie znaczył mniej; albo wejdziemy do strefy euro, zrzekniemy się pewnych narodowych kompetencji, ale będziemy częścią idącej szybko do przodu Europy. Premier Donald Tusk wprost powiedział niedawno, że bez wejścia do strefy euro nie da się budować silnej pozycji polski w Europie i przygotowań do tego aktu nie należy dalej odkładać.

Nasz udział w Unii Europejskiej popiera ponad 80% Polaków. Ale za rezygnacją ze złotego i zastąpieniem go przez euro opowiada się znacznie mniej — aktualnie 25-30%. Zwolennicy wejścia do strefy euro wskazują liczne korzyści, jak: niższe stopy procentowe, niższe koszty transakcji handlowych, wyższe korzyści dla eksporterów towarów, omijanie wahań kursu walut, coraz większa powszechność tego pieniądza i tp. Orędownicy zachowania złotego mówią, że przyjęcie euro pozbawi nas własnej polityki pieniężnej i płynności kursu walut, który ratował Polskę podczas kryzysu (dzięki słabemu złotemu), także że wciąż nie widać faktycznego końca kryzysu w niektórych krajach strefy euro.

Żeby polska mogła wejść do klubu państw strefy euro same dobre chęci nie wystarczą. Trzeba spełnić kilka ściśle określonych kryteriów, jak: ustabilizować ceny, sprowadzić do niskiego poziomu deficyt i dług publiczny, a także stopy procentowe, doprowadzić do stabilizacji kursu walut. Należy również wprowadzić odpowiednie zmiany w konstytucji: że złoty nie jest już walutą narodową, a NBP nie stoi na straży polityki pieniężnej (przejmie to w dużej mierze Europejski bank centralny). Do takiej zmiany potrzeba co najmniej 2/3 głosów poselskich. A tylu zwolenników zmian w obecnym składzie Sejmu nie ma, bo przeciw nim są posłowie dużego klubu opozycyjnego Pis.

Stronnicy wprowadzenia w Polsce euro prognozują, że najbardziej realnym terminem tej akcji jest rok 2017 albo nawet 2018. Ale przygotowania do zmiany należy rozpocząć już teraz, od razu, w tym roku, a być do nich gotowym w 2015. To wymaga przekonania społeczeństwa do euro i powiększenia grona zwolenników wejścia do eurolandu.

No i liczyć trzeba na to i dążyć do tego, aby w wyniku wyborów do parlamentu w 2015 r. układ sił w Sejmie uległ przetasowaniu i znalazło się w nim ponad 2/3 posłów skłonnych głosować «tak» za zmianami. Można więc już dziś przewidzieć, że ta kampania przedwyborcza, jak i nieco wcześniejsze wybory do Parlamentu Europejskiego i samorządowe, przebiegną burzliwie — w dużej mierze pod hasłem: euro czy złoty.

Euro w Polsce na pewno będzie, raczej szybciej niż później, ale od kiedy — dokładnie to się okaże dopiero za pewien czas. A w tej strefie — powtórzę — Polska musi być, aby zachować i umocnić swą pozycję i wpływy w Europie, znajdować się w centrum wydarzeń i je kształtować, a nie plątać się gdzieś na obrzeżach zmian, integracji i postępu. Jest to wybór nie tylko gospodarczy, ale także polityczny i cywilizacyjny.

Eugeniusz Jabłoński,
Warszawa

Podziel się linkiem:

Komentarze

Публікація висловлює лише думки автора/авторів
і не може ототожноватися з офіційною позицією Канцелярії Голови Ради Міністрів

Polska Platforma Medialna
 

Numery

Яндекс.Метрика